sobota, 31 października 2015

Rozdział Czwarty

Johann

Obudziło mnie słońce skupiające promienie dokładnie na prawej części mojej twarzy. Podniosłem głowę, aby spojrzeć na zegarek – 8:00. Mimo tak wczesnej pory jestem wyspany. Dzisiaj krótkie zgrupowanie w klubie, niedługo zaczyna się Letnie Grand Prix, dlatego musimy ustalić szczegóły.

Wziąłem poranny prysznic, współlokatorzy jeszcze spali. Nie wiedziałem co z sobą zrobić, dlatego zabrałem słuchawki, założyłem dres i wybrałem się do pobliskiego parku pobiegać.

Już  dobrze, biegnę. Taki truchcik. Zawsze tak biegam. Na początku rozgrzewka. Muszę się rozgrzać i przygotować. Czuję, jakbym płynął w powietrzu. Ledwie musnę podłoża a już jestem z powrotem w górze. Słyszę spokojną muzykę, jestem taki lekki. Zamykam oczy i biegnę przed siebie. Na twarzy czuję lekki powiew wiatru. Noga za nogą, kiedy niespodziewanie z wielkim bólem ląduję na ziemię.

- Aj… - jęczę

- Jak biegasz? – otwieram oczy i widzę uroczą blondynkę z zakrwawionym kolanem i krwią na ustach.

- O matko, przepraszam. – Zrywam się na nogi i pomagam wstać poszkodowanej dziewczynie. – Nic ci nie jest? – Pytam

- Chyba nie. – puszczam ją, ale ona z krzykiem ląduje z powrotem na ziemi.

- Chyba tak. Musimy jechać do szpitala, złamałaś nogę. – oznajmiam i ponownie podnoszę dziewczynę.

- Nic mi nie jest – protestuje – Poradzę sobie – wyrywa się z mojego uścisku i z trudem utrzymuje na własnych nogach. Z niecierpliwością czekam co dalej pocznie. Patrzy na mnie morderczym wzrokiem, odwraca się i próbuje iść w przeciwną stronę. Zrobiła dwa kroki i zaczęła płakać.

- Idziemy do szpitala. – Wziąłem blondynkę na ręce i powolnym krokiem udałem się w stronę budynku.

Siedzę i czekam. Blondynkę zabrali na prześwietlenie, mam ją teraz zostawić? Przecież to przeze mnie tu jest. Moje zafascynowanie i wyłączenie się z realnego świata przyniosło krzywdę drobnej dziewczynie. Może sobie odpuścić bieganie na kilka miesięcy i to przeze mnie. Kretyn!

- Pana dziewczyna ma zwichnięte kolano. Usztywnienie i gips powinny pomóc. Niestety całkowitą sprawność odzyska po dwóch miesiącach. Zostawiamy ją do jutra na dodatkowe badania, a teraz może pan do niej iść. – wysoki mężczyzna przekazał mi tą wiadomość, ale zrozumiałem tylko ,,pana dziewczyna”, ,,gips” i ,,dwa miesiące”. Co ja narobiłem. Muszę ją przeprosić.

- Jak się czujesz? – pytam, stojąc w drzwiach sali

- Doskonale nie jest, zostawiają mnie do jutra…

- Wiem… - przerywam i widzę zaskoczenie w oczach dziewczyny – yy… - jąkam się. 

– Lekarz myślał, że ze sobą jesteśmy i mi powiedział. – słyszę radosny śmiech.

- Naprawdę, że ja z tobą?

- Chciałbym cię jeszcze raz przeprosić, przeze mnie nie będziesz mogła trenować.

- Wybaczam. – jedno słowo, które przywróciło mi odrobinę humoru.

- Potrzebujesz czegoś? – pytam

- Nie, dziękuję, ale chciałabym zostać sama.

- Tak jasne, jeszcze raz przepraszam. – wypowiedziałem te słowa i wyszedłem z sali, czas wracać do domu.


Otwieram drzwi do mieszkania i słyszę krzyk Phillipa:
- Zguba się znalazła! 

- Gdzie byłeś? – pyta Daniel

- Biegałem. – rzuciłem, krótką odpowiedź.

- Przez 5 godzin? – dziwi się Daniel

- Ile? – pytam z zaskoczeniem i wyciągam zegarek aby sprawdzić godzinę - 14:20

- Oj Johann przyznaj się gdzie byłeś? – szturcha mnie Phillip.

- Mówiłem, biegałem.

- Blondynka? – pyta

- Co? – krzyczę

- Czyli tak, fajna?

- Daj mi spokój, wstałem z fotela i poszedłem wziąć wodę.

- Johann opowiadaj…

- Daniel, ty też? – irytuję się i biorę łyk wody.

- Dobra już dobra. – biorę kolejny łyk.

- Wiedziałem! – cieszy się Phi – powiedz, że ją pocałowałeś? – wypluwam wodę prosto na przyjaciela.

- Odbiło ci! – wrzeszczy Sjoeen.

- Przestań gadać głupoty! – złoszczę się.

- Przez ciebie przegrałem stówę.

- Co? – dziwię się - jaką znowu stówę.

- Bo wiesz… - zaczyna Daniel – nie było cię parę godzin więc obstawialiśmy gdzie jesteś, co robisz i  z kim?

- Nudziliście się – podnoszę głos

- Oj nie przesadzaj Johannku, mów jak ją poznałeś. – ciekawość Phillipa

- Wpadłem… - nie dane mi było dokończyć

- Wpadłeś? – cieszy się Phi, Daniel będziemy wujkami słyszysz!

- Pogięło was już do końca chyba! Wpadłem na nią w parku, a później byłem w szpitalu! – krzykiem opowiedziałem im całą historię.

- A jak ma na imię? – spytał Daniel – zamurowało mnie

- O boju… nie zapytałeś ją o imię? -  złapał się za głowę Sjoeen.  – Co za kretyn!

- Idiota! – potwierdziłem.

Jesteś idiotą!
Cholernie przystojnym idiotą!


_____________________
Stworzyłam.... Siedziałam na tym rozdziałem dość długo chciałam żeby wyszedł dobry. Jest? Odpowiedzi zostawiajcie w komentarzach.
Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w czasie świąt (w grudniu)
Pozdrawiam Marth_forf_heheszky 

1 komentarz:

  1. Cholernie przystojnym - ojj tak ;3
    Mi rozdział bardzo się podoba, zresztą jak każdy :) Długo każesz czekać na kolejny rozdział ale mam nadzieję że wena Ci dopisze i z niecierpliwością będę czekała na dalsze losy naszej wspaniałej trójeczki :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń