Joh ann
Obudziło
mnie słońce skupiające promienie dokładnie na prawej części mojej twarzy. Podniosłem
głowę, aby spojrzeć na zegarek – 8:00. Mimo tak wczesnej pory jestem wyspany.
Dzisiaj krótkie zgrupowanie w klubie, niedługo zaczyna się Letnie Grand Prix,
dlatego musimy ustalić szczegóły.
Wziąłem
poranny prysznic, współlokatorzy jeszcze spali. Nie wiedziałem co z sobą
zrobić, dlatego zabrałem słuchawki, założyłem dres i wybrałem się do
pobliskiego parku pobiegać.
Już dobrze, biegnę. Taki truchcik. Zawsze tak
biegam. Na początku rozgrzewka. Muszę się rozgrzać i przygotować. Czuję, jakbym
płynął w powietrzu. Ledwie musnę podłoża a już jestem z powrotem w górze.
Słyszę spokojną muzykę, jestem taki lekki. Zamykam oczy i biegnę przed siebie.
Na twarzy czuję lekki powiew wiatru. Noga za nogą, kiedy niespodziewanie z
wielkim bólem ląduję na ziemię.
- Aj… -
jęczę
- Jak
biegasz? – otwieram oczy i widzę uroczą blondynkę z zakrwawionym kolanem i krwią
na ustach.
- O matko,
przepraszam. – Zrywam się na nogi i pomagam wstać poszkodowanej dziewczynie. –
Nic ci nie jest? – Pytam
- Chyba nie.
– puszczam ją, ale ona z krzykiem ląduje z powrotem na ziemi.
- Chyba tak.
Musimy jechać do szpitala, złamałaś nogę. – oznajmiam i ponownie podnoszę dziewczynę.
- Nic mi nie
jest – protestuje – Poradzę sobie – wyrywa się z mojego uścisku i z trudem utrzymuje
na własnych nogach. Z niecierpliwością czekam co dalej pocznie. Patrzy na mnie
morderczym wzrokiem, odwraca się i próbuje iść w przeciwną stronę. Zrobiła dwa
kroki i zaczęła płakać.
- Idziemy do
szpitala. – Wziąłem blondynkę na ręce i powolnym krokiem udałem się w stronę
budynku.
Siedzę i
czekam. Blondynkę zabrali na prześwietlenie, mam ją teraz zostawić? Przecież to
przeze mnie tu jest. Moje zafascynowanie i wyłączenie się z realnego świata
przyniosło krzywdę drobnej dziewczynie. Może sobie odpuścić bieganie na kilka
miesięcy i to przeze mnie. Kretyn!
- Pana
dziewczyna ma zwichnięte kolano. Usztywnienie i gips powinny pomóc. Niestety
całkowitą sprawność odzyska po dwóch miesiącach. Zostawiamy ją do jutra na
dodatkowe badania, a teraz może pan do niej iść. – wysoki mężczyzna przekazał
mi tą wiadomość, ale zrozumiałem tylko ,,pana dziewczyna”, ,,gips” i ,,dwa
miesiące”. Co ja narobiłem. Muszę ją przeprosić.
- Jak się
czujesz? – pytam, stojąc w drzwiach sali
- Doskonale
nie jest, zostawiają mnie do jutra…
- Wiem… -
przerywam i widzę zaskoczenie w oczach dziewczyny – yy… - jąkam się.
– Lekarz myślał,
że ze sobą jesteśmy i mi powiedział. – słyszę radosny śmiech.
- Naprawdę,
że ja z tobą?
- Chciałbym
cię jeszcze raz przeprosić, przeze mnie nie będziesz mogła trenować.
- Wybaczam. –
jedno słowo, które przywróciło mi odrobinę humoru.
-
Potrzebujesz czegoś? – pytam
- Nie,
dziękuję, ale chciałabym zostać sama.
- Tak jasne,
jeszcze raz przepraszam. – wypowiedziałem te słowa i wyszedłem z sali, czas
wracać do domu.
Otwieram drzwi do mieszkania i słyszę krzyk Phillipa:
- Zguba się
znalazła!
- Gdzie
byłeś? – pyta Daniel
- Biegałem. –
rzuciłem, krótką odpowiedź.
- Przez 5
godzin? – dziwi się Daniel
- Ile? – pytam
z zaskoczeniem i wyciągam zegarek aby sprawdzić godzinę - 14:20
- Oj Johann
przyznaj się gdzie byłeś? – szturcha mnie Phillip.
- Mówiłem,
biegałem.
- Blondynka?
– pyta
- Co? –
krzyczę
- Czyli tak,
fajna?
- Daj mi spokój,
wstałem z fotela i poszedłem wziąć wodę.
- Johann
opowiadaj…
- Daniel, ty
też? – irytuję się i biorę łyk wody.
- Dobra już
dobra. – biorę kolejny łyk.
- Wiedziałem!
– cieszy się Phi – powiedz, że ją pocałowałeś? – wypluwam wodę prosto na przyjaciela.
- Odbiło ci!
– wrzeszczy Sjoeen.
- Przestań
gadać głupoty! – złoszczę się.
- Przez
ciebie przegrałem stówę.
- Co? –
dziwię się - jaką znowu stówę.
- Bo wiesz…
- zaczyna Daniel – nie było cię parę godzin więc obstawialiśmy gdzie jesteś, co
robisz i z kim?
- Nudziliście się – podnoszę głos
- Oj nie
przesadzaj Johannku, mów jak ją poznałeś. – ciekawość Phillipa
- Wpadłem… -
nie dane mi było dokończyć
- Wpadłeś? –
cieszy się Phi, Daniel będziemy wujkami słyszysz!
- Pogięło
was już do końca chyba! Wpadłem na nią w parku, a później byłem w szpitalu! –
krzykiem opowiedziałem im całą historię.
- A jak ma na
imię? – spytał Daniel – zamurowało mnie
- O boju…
nie zapytałeś ją o imię? - złapał się za
głowę Sjoeen. – Co za kretyn!
- Idiota! –
potwierdziłem.
Jesteś
idiotą!
Cholernie
przystojnym idiotą!
_____________________
Stworzyłam.... Siedziałam na tym rozdziałem dość długo chciałam żeby wyszedł dobry. Jest? Odpowiedzi zostawiajcie w komentarzach.
Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w czasie świąt (w grudniu)
Pozdrawiam Marth_forf_heheszky
Cholernie przystojnym - ojj tak ;3
OdpowiedzUsuńMi rozdział bardzo się podoba, zresztą jak każdy :) Długo każesz czekać na kolejny rozdział ale mam nadzieję że wena Ci dopisze i z niecierpliwością będę czekała na dalsze losy naszej wspaniałej trójeczki :D
Pozdrawiam ;*